29 sie 2012

Decyzja o bieganiu - cel maraton

Wczoraj wspomniałem, że dzisiaj dzień odpoczynku i pewnie znajdę troszkę czasu na zwierzenia skąd taki pomysł.

Po kolei jednak. Cukrzycę mam pewnie od dawna. Wykryta została jednak rok temu (może troszkę więcej). Od tamtego momentu zdarzyło się sporo. Wiele się dowiedziałem, wiele musiałem zmienić. Te zmiany właśnie doprowadziły mnie tutaj gdzie jestem teraz.

Cukrzyca to w głównej mierze systematyczność, rygor, uporządkowanie dnia. Jest zatem wszystkim czego mi brakowało, wszystkim czego nie znosiłem, wszystkim co kłóciło się z moim trybem życia, pojmowaniem swobody i niezależności.
Jakby tego było mało, świadomość nieuleczalnej choroby była trudna do zaakceptowania. Często o cukrzycy mówiłem w kontekście przypadłości a nie choroby. To tak jakby mówić, że "mam grypę" zamiast mówienia "choruję na grypę". Szkodliwość takiego podejścia ujawniła się dość szybko w dość nieprzyjemny sposób. Przyszedł kryzys i problemy gotowe.

Zacząłem wtedy szukać sposobu na usystematyzowanie swojego życia, dnia... Czegoś co pomogłoby mi przyzwyczaić się do liczenia posiłków, wstrzyknięć insuliny, kłucia palców kilka razy dziennie.
Pomysł przyszedł stosunkowo łatwo - idee zaszczepiła moja kochana. Zaczęła biegać dla lepszej formy, a ja - najpierw dla towarzystwa, potem był to punkt w programie dnia, który był czymś stałym.
W końcu bieganie wieczorem stało się punktem odniesienia dla reszty dnia. Do tej chwili należało mieć już wszystko zakończone - pracę, posiłki itp. Moje myśli zaczęły skupiać się nad wieczorną aktywnością, a przestały krążyć wokół posiłków, insuliny, badania glikemii. To bardzo pomogło.

Punktem zwrotnym jednak była jedna z rozmów z mamą mojej Magdy. Rozmowa dotyczyła tego, że zaczęliśmy biegać. Padło wówczas zdanie "Tomek też biega? Przecież jest chory". Uświadomiło mi to wówczas dwie podstawowe rzeczy. Cukrzyca jest chorobą i tak postrzegają ją inni, oraz to, że jest chorobą z którą będę związany już do końca moich dni. Dlaczego więc miałbym nie realizować swoich celów, marzeń, pragnień, dlaczego miałbym nie szukać wyzwań? Na to zgodzić się nie mogłem.

Naturalnym wyzwaniem dla kogoś kto zaczął biegać jest np. maraton. Dlatego właśnie pobiegnę w maratonie. Pobiegnę i ukończę go bo tego właśnie chcę. Bo choroba nie będzie rządziła moim życiem. Bo dzięki przygotowaniom do niego będę żył zdrowiej, bo udowodnię sobie, że nad chorobą można panować zamiast się jej poddać lub zamiast buntować się przeciwko niej, bo być może ktoś, kto dowie się, że również jest chory nie załamie się. Dojdzie za to do wniosku, że skoro są ludzie mogący przebiec 42km będąc chorymi na to samo co oni, to oni mogą żyć całkiem normalnie z chorobą, która nie zawładnie ich życiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz