4 lis 2012

Biohazard czyli moje dziecko chodzi do przedszkola

Dziś wpis post factum, rzecz bowiem dotyczy minionego pierwszego listopada. Każdy rodzic mający swoją pociechę w przedszkolu i to bez względu na to czy prywatnym czy państwowym z pewnością będzie wiedział o czym mowa.

Dla nie wtajemniczonych jednak słowo wyjaśnienia. Dzieci przebywające w przedszkolach przynoszą ze sobą różne "różności", zabawki, maskotki i coś bardziej osobistego - choroby, wirusy i inne bakterie... Jedne z tych różności zostają w przedszkolu inne zaś z kolejnymi dziećmi wędrują dalej, np do domów dzieci a tam czynią istne spustoszenie. Nie inaczej jest i w naszym przypadku. Za każdym razem gdy choruje nasz syn my kolejno w mniejszym lub większym stopniu chorujemy razem z nim.

1 listopad nie różnił się niczym wyjątkowym od innych pierwszych listopadów no może poza tym że mieliśmy spędzić go w domu za względu na anginę panującą u nas w domu. Po południu zatem postanowiłem pobiegać. Planem było 15 kilometrów bez względu na tempo - ot po prostu bieganie.
W domu znalazłem się po 30 minutach z przebiegniętymi zaledwie 5 kilometrami, zlany zimnym potem ledwo trzymając się na nogach i zupełnie zdezorientowany co się tak naprawdę stało. Pomyślałem, że coś z cukrem - jakiś głęboki spadek... Mierzę i nic wszytko w normie... Zjadłem zatem coś i położyłem się na moment.

Obudziłem się po 2 godzinach z potwornymi mdłościami, bólem stawów. W zasadzie to bolało mnie dokładnie wszystko o żołądka i mięśni przez stawy na skórze skończywszy. Najmniejszy ruch sprawiał ból a pokonanie 8 metrów między łóżkiem a łazienką było wyzwaniem dla ultrabiegacza. Szybko okazało się, że tą drogę tej nocy będę pokonywał jeszcze wiele, wiele razy. Potworny ból, zmęczenie graniczące z wyczerpaniem i nie ustająca biegunka z wymiotami - takie miało być moje najbliższe 48 godzin. Był!

Po dwóch dniach i  dwóch nocach męczenia się cała choroba odeszła jak ręką odjął. Po prostu z minuty na minutę było coraz lepiej. Brakuje mi za to prawie 4 kilogramów wagi i pozostały koszmarne wspomnienia. Tak przechodzi się rotawirusa przyniesionego przez dziecko z przedszkola. Szczęśliwie mały przechodził to o niebo łagodniej.

Tak sobie myślę, że przedszkola obok tablicy informacyjnej o nazwie itp powinny mieć znaczek biohazard - bo podobnym świństwem można się zarazić tylko w tajnych laboratoriach testujących broń chemiczną.

W związku z powyższym najbliższe bieganie zaraz po tym jak odpocznę, dojdę do siebie, odrobinę się zregeneruje. Mam nadzieje, że koło wtorku, może środy wrócę do biegania.

2 komentarze:

  1. niestety to co na dzieci za bardzo nie dziala nas doroslych wykancza.... to powodzenia w treningach:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuję przeżyć związanych z chorobą, mam nadzieję, że szybko dojdziesz do Siebie, a ja to w ostatnim miesiącu już dwa razy przechodziłam przeziębienie, ale to właściwie nie wiem co to było, bo szybko się zaczynało, trwało około 10 dni, równie szybko się kończyło, a poparu dniach identycznie się objawiło, potrwało i przeszło. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń