15 cze 2013

Próba biegowa - nie jest najlepiej...

Dziś zdecydowałem się na pierwsze bieganie od momentu kontuzji. Ciekawe choć nie wesołe doświadczenie. Niestety nie jest najlepiej i to wcale nie kwestia kondycji, przerwy w bieganiu czy tym podobnych... Długotrwała, bolesna kontuzja spowodowała konieczność chodzenia z kulą – to z kolei wymusza inne stawianie nogi. Takie nienaturalne stąpanie powoduje to, że noga przyzwyczaja się do nowej pozycji i zmuszenie jej do normalnej biegowej pracy nie jest wcale proste.

Pierwsze z dzisiejszych doświadczeń – całkiem nowe dla mnie – to strach przed bólem. Uczucie nowe bo w przeszłości nawet po bardzo ciężkich i bolesnych wypadkach przy okazji kolarstwa górskiego nigdy nie miałem problemu z powrotami. Tym razem jest inaczej. Czyżby to dorosłość dała znać o sobie? Tego nie wiem ale wiem, że bojąc się bólu usztywniam nogę przy bieganiu, a to dobrze niestety nie robi. Bieganie robi się przez to trudne i bardzo nie zgrabne, ląduję przez to na piętę i funduję nodze dodatkowy stres...

Przebyłem dzisiaj 1,5 km. Najpierw rozgrzewkowo 250m marsz, potem 250m trucht w zawrotnym tempie 8min/km i takie 3 powtórzenia. Wszystko na mięciutkiej, lekkoatletycznej bieżni. Przy trzecim powtórzeniu, mięśnie dały znać o sobie. Łydka zaczęła pobolewać, a przez usztywnianie nogi również pojawił się dyskomfort w kostce. Był to jawny sygnał, żeby zrobić marszowe kółko i wrócić do domu.

Bardzo poważnie zacząłem się zastanawiać nad maratonem w tym roku. Z tego co widzę i czuję niestety wynika, że odpoczynek od biegania potrwa jeszcze kolejne 2-3 tygodnie, a potem wracanie do formy zajmie przynajmniej kolejne 4 tygodnie. Daje to w sumie prawie 2 miesiące w czasie których według planu treningowego powinienem biegać już dystanse 20 - 32 kilometrów jednorazowo. Tymczasem ja będę dopiero wracał do biegania. Z moich obliczeń wynika, że nawet gdyby wszystko poszło idealnie zgodnie z planem na przygotowania do maratonu pozostałoby mi około 2 miesięcy – mało! Niestety mało, a ponieważ będzie to mój debiut na tym dystansie nie mogę sobie pozwolić strategię w stylu "jakoś to będzie".

Plan na najbliższe tygodnie – nordicwalking, ćwiczenia usprawniające i może coś bardziej obciążającego na redukcję masy. Niestety nastrój na weekend spaprany aż miło... wiele pytań – mało odpowiedzi...

22 maj 2013

Zupełnie jak na lekcji W-F

Cóż z powodu kontuzji pasma biodrowo-piszczelowego, wszystkie najbliższe starty odwołane. Najbliższe i te dalsze niestety również, bo nawet kiedy noga już wydobrzeje, będę potrzebował czasu na rozbieganie połączone z rehabilitacją i wzmacnianiem osłabionej nogi. Najbliższy start miał być w nadchodzącą niedzielę w Łodzi. Niestety ciągle chodzę o kuli więc o starcie nie ma nawet co marzyć. Pakiet startowy jednak odbiorę. Będzie to pierwszy pakiet bez medalu za ukończenie. Trochę smutno, ale co począć... takie życie!

W czerwcu miałem biegać nocny półmaraton we Wrocławiu. Mimo iż zostało do tego startu jeszcze miesiąc czasu, to racjonalnie myśląc wiem, że nic z tego nie wyjdzie. Start odbędzie się w momencie kiedy ja będę próbował się rozbiegać. Poza tym po takiej przerwie osłabiona noga nie wytrzyma dystansu na 21K.

Dzisiaj mimo dalszego bólu, pierwsza sesja ćwiczeń. Czułem się jak na zajęciach W-F w szkole podstawowej. Nóżka do góry, nóżka w bok, stawanie na palcach i inne takie. Mimo, że noga ciągle boli trzeba powoli zaczynać rehabilitację i usprawnianie mięśni i stawów. Po sesji noga ciągnie bardziej  ale nie tego złego co by na dobre nie wyszło. Zatem mam nadzieję, że najbliższe tygodnie z ćwiczeniami przyniosą pożądane efekty i szybko wrócę do formy.

Nie bieganie ma jednak również wymiar czysto mentalny. To, że nie mogę iść pobiegać powoduje u mnie nie najlepsze samopoczucie i kiepski humor. Staram się szukać sobie zajęć, ale nic nie zastąpi przebiegniętej wieczorkiem dychy!

12 maj 2013

Po Wrocławiu tylko nocą

Mimo rozwalonej nogi zapisałem się razem z moją partnerką na półmaraton Wrocławski. Impreza zapowiada się niebanalnie i niezmiernie ciekawie. Półmaraton we Wrocławiu odbędzie się bowiem w nocy! Start o 20.00 i biegniemy przez wspaniale oświetlony, przepiękny Wrocław. Będzie to dla nas bieg debiutów :) Dla mnie – pierwszy raz w tym mieście. Od jakiegoś czasu chcieliśmy pojechać i pozwiedzać to niesamowite miasto – teraz będzie okazja i obejrzeć je w szczególnej nocnej atmosferze i pobiegać po nim. Dla Magdy będzie to debiut w półmaratonie. Do tej pory jej udziałem były biegi na 10 kilometrów. Teraz udało mi się namówić ją do sporo cięższego i bardziej wymagającego startu.

Do biegu pozostało 40 dni. Biorąc pod uwagę awarię mojej nogi rekordów nie będzie, życiówek również i najprawdopodobniej mój wynik z połówki Warszawskiej 2:24 pozostanie wynikiem życiowym przynajmniej do następnego razu.

Jednak bieg ten ma być świetną zabawą na wyjeździe i wstępem do biegania w innych miejscach niż Warszawa i Łódź.

Zimno - ciepło, czyli trzeba wiedzieć kiedy
odpuścić by nie musieć się poddać

Brzmi jak nazwa dziecięcej zabawy ale niestety jest wręcz przeciwnie. Z zabawą nie ma to nic wspólnego! To kłopotów z nogą ciąg dalszy. Dzisiaj seria 4 lodowatych okładów oraz 4 ogrzewania. Zabieg, który ma na celu aktywować krążenie krwi w kontuzjowanym miejscu, a tym samym przyspieszyć gojenie. Doskwiera mi brak biegania, ale cóż zrobić. Zrezygnowałem również z nordic walkingu. Nie chce niepotrzebnie obciążać tej nogi. Najpierw chcę ją możliwie jak najszybciej doprowadzić do stanu używalności – następnie przejdziemy do powolnych treningów...

Nie mam jednak wyjścia – jeśli chcę biegać dalej i to w miarę niedługo to nie mam zupełnie wyjścia. Muszę się powstrzymać od nadwyrężania kontuzjowanego miejsca. Często bywa tak, że chcąc pokonać, słabość, los i kontuzję biegamy dalej lub przynajmniej ćwiczymy by się "nie dać". W sporcie niestety trzeba wiedzieć kiedy cisnąć do przodu ze wszystkich sił, ale trzeba również wiedzieć kiedy odpuści, by nie musieć się potem poddawać! Tego wam życzę, byście wiedzieli kiedy trzeba odpuścić i nie mylili tego z poddawaniem się.

Kontuzja...


Miało być spokojnie, powoli i technicznie. Zakładałem, że przebiegnę 5 kilometrów po bieżni, w bardzo spokojnym tempie, głównie zwracając uwagę na techniczne aspekty biegania. Ustawienie stopy, lądowanie na "palcach", wydłużanie kroku. Przez pierwsze 2 km wszystko było w zupełnym porządku. Potem miała być sesja rozciągania. Była!.

Zacząłem biec dalej i po niespełna kilometrze coś złego zaczęło dziać się z lewą łydką. Coś w rodzaju skurczu, ale nie do końca – podejrzane napięcie, coś na kształt ściągnięcia mięśnia. Początkowo towarzyszył temu spory dyskomfort, ale nic poza tym. Tak dobiegłem do 3 kilometra.

Jeszcze bardziej zwolniłem i podjąłem decyzję, że sporubóję "rozchodzić" łydkę... po paruset metrach poczułem ból. Noga zaczęła boleć! Przeszedłem do marszu. Kolejne 200 metrów i wszystko było już jasne. Na dzisiaj koniec! Tego dnia już nie pobiegam. Problemem stało się również chodzenie. Ból był tak silny i dotkliwy, że każdy krok i przeniesienie ciężaru na lewą nogę kończyło się ratowaniem się przed upadkiem. Wystraszyłem się, bo jeszcze coś takiego mnie nie spotkało. Owszem ból w kolanie, zmęczenie – ale nie tak potworny ból. 

Szczęśliwie od domu w którym mieszkam do bieżni jest kilkadziesiąt metrów. Wydawało mi się jednak, że nigdy nie dotrę do mieszkania. Nawet na parter musiałem wjechać windom! Usiadłem – przez dłuższy czas odpoczywałem. 

Kiedy ochłonąłem wziąłem przysznic i zacząłem zastanawiać się nad tym co zrobić z łydką. Wybór padł na żel, który ma zadanie rozgrzewać mięsień, potem go chłodzić, a przy tym wszystkim  leczyć. Długo wcieranie połączone z masażem, wieczorem zaczął dawać pierwsze efekty. Ból nie był już tak bardzo dotkliwy – chodzić jednak nie mogłem nadal.
Na dobranoc zaaplikowany został żel o działaniu przeciwbólowym – tak bym mógł spokojnie przespać noc. Szybko jednak okazało się, że nie będzie to wcale takie proste. Każda zmiana pozycji i poruszanie nogą powodowało dotkliwy ból i przebudzenie.

Rano powtórka z masażu i żelu leczniczego – tak właśnie minął dzień następny. Masaże, oszczędzanie nogi, żel i środki przeciwbólowe na zmianę.

Po dwóch dniach, choć chodzenie nadal nie było proste i bezbolesne, a mnie roznosiła energia i wściekłość na zaistniałą sytuację postanowiłem ponownie rozruszać nogę. Tym razem miał to być nordic walking – zakładany dystans 3km. Szło się świetnie, bolało ale musiałem jakoś pozbyć się frustracji. Przeszedłem 6km! Po powrocie okazało się, że z nogą jest lepiej niż mógłbym się spodziewać. Ciągle bolała, ale mogłem się poruszać, co prawda nadal potrzebowałem czegoś czego mógłbym się złapać kiedy niefortunnie stąpne – ale wreszcie mogłem się poruszać.

Weekend to kolejne dni odpoczynku dla nogi, masaże, maści i żele. W niedzielę być może kolejny nordic walking... Wszystko jednak zależy od kondycji łydki po kontuzji.

7 maj 2013

Dwa tygodnie - 74K

Od ostatniego biegu na 10K nie miałem okazji lub raczej czasu pisać na blogu. Zatem małe podsumowanie ostatnich 2 tygodni. Biegałem, biegałem biegałem... Każdą wolną chwilę starałem się poświęcić na bieganie, a chwil tych nie było za dużo. Dlatego niektóre biegi odbyły się już naprawdę bardzo późno w nocy. Tak tak – były biegi, które kończyły się okolicach północy.

W trakcie majówki z nie najlepszą pogodą, również biegałem - tym razem na wyjeździe! Długie zupełnie puste polne drogi, zero samochodów – totalna cisza i spokój, piękne widoki i śpiew ptaków. Wspaniale się tak biega, już nie mogę się doczekać następnego takiego razu.

Łącznie przez te dwa tygodnie przebiegłem 74,5 kilometra, z dobrymi cukrami. Nadal biegam w strefie tlenowej. Niektóre biegi są krótsza ale bardziej intensywne. Np 5 kilometrów z  przyspieszeniami do 5 min/km – 4 powtórzenia po 20-30 sekund.

Wyznaczam sobie już nowe cele i nowe biegi, ale o tym, a także o zaskoczeniach podczas wiejskiego biegania już niebawem...

24 kwi 2013

Orlen Warsaw Marathon 10K
Czyli pełen sukces z nutą niedosytu.

Najwyższy czas na relację z biegu na 10K podczas Orlen Warsaw Marathon. Już podczas odbierania numerów startowych, jak pisałem wcześniej, organizacja, miasteczko i biura zawodów robiły wrażenie. Tak było również podczas samych zawodów.

Na miejsce podwiózł nas mój ojciec, który zawsze nam kibicuje podczas biegów ulicznych. Samochód udało się zaparkować całkiem niedaleko od startu i meta zarazem. Po drodze mieliśmy jeszcze czas na małą rozgrzewkę. Wspaniałe są chwile kiedy w drodze na start spotyka się masy ludzi schodzących się na bieg z różnych stron i kierunków i gromadzących się w jednym celu. Wspólnie przebiec kawałek i dobrze się bawić.

Zastanawiałem się ostatnio nad fenomenem biegów ulicznych. Gromadzą tysiące ludzi, a przecież można by sobie pobiegać tak jak na co dzień. Każdy w swojej ulubionej okolicy, spokojnie bez pośpiechu. Jednak jest coś magicznego we wspólnym zbiorowym bieganiu. To trudne do opisania uczucie - to po prostu trzeba przeżyć. Choćby raz w życiu, przebiec jakiś dystans w takiej gromadzie.

Pobudka, była wcześnie. Potem szybki prysznic, śniadanko i szykowanie się do startu. Pierwszy dylemat jaki się pojawił to jak się ubrać. Poranek choć ładny był niestety całkiem chłodny. Na miejscu okazało się jednak, że w słońcu jest całkiem ciepło. Zatem szybkie ściąganie z siebie długiego rękawa i w samej koszulce biegowej udaliśmy się na start. Potem okazało się to idealną decyzją.
Tuż przed startem udajemy się jeszcze do TojToj raju – nie ma nic bardziej irytującego niż "potrzeba" w trakcie biegu. Od ostatniego biegania w Łodzi podczas, którego mój czas na 10K to godzina i 4 minuty, chodzi mi po głowie, żeby w końcu przełamać magiczną godzinę na tym dystansie. Mam wielką ochotę spróbować pobiec szybciej. Oznacza to poprawienie czasu o ponad 4 minuty – sporo.

Z Magdą ustalamy, że biegniemy moim tempem, a jeśli Magda nie da rady ja biegnę dalej i spotykamy się na mecie. Oczywiście zakładamy również odwrotny scenariusz. Odliczanie, strzał start. Ruszamy... Zaczynamy w tempie około 6.15 - 6.30 minut na kilometr. Tak ma wyglądać pierwszy kilometr ale już po pierwszych 500 metrach przyspieszamy i biegniemy około 6.10

Po kilometrze kolejne przyspieszenie – 5.30 - 5:55 i takie tempo chcę utrzymać do końca. Jest tylko mały problem na Tamce - górka dość długa i męcząca. Ale tam też trzymamy się dzielnie. Długi krok, wyrównany oddech i nie wiadomo kiedy jesteśmy już na samym szczycie. Teraz chwila oddechu – taki odpoczynek w trakcie biegu. Po drodze mijamy maratończyków biegnących w przeciwnym kierunku. Bijemy im brawo, dodajemy otuch okrzykami. Koło 4-5 kilometra widzę, że Magda powoli zwalnia, a może raczej nie przyspiesza - ja natomiast mam niesamowitą moc. Machamy do siebie i już wiem. Biegnę dalej sam. Puszczam do niej oko, wysyłam buziaka i przyspieszam. Niebawem 5 kilometr i wodopój. Dosłownie łyk wody i biegnę dalej.

Pierwszy, organizacyjna niedogodność w biegu na 10K to brak oznaczenia trasy co kilometr. Znacznik i pomiar jest tylko na 5 kilometrze i na mecie. To utrudnia orientację na trasie i utrudnia rozkładanie sił.
Co jakiś czas spoglądam na pomiar – idealnie trzymam tempo i czuję, że mam jeszcze spory zapas sił. Postanawiam ponownie odrobinę przyspieszyć. Biegnie mi się wspaniale. Na 6 - 7 kilometrze mijam wiele osób które zaczęły zbyt ostro i teraz przechodzą do marszu ze spuszczoną głową. Nie raz to widziałem wcześniej. Trzeba się uczyć, szacować swoje siły i planować wysiłek na trasie – choć oczywiście mogą się przytrafić momenty kiedy popełnimy błąd, lup wyznaczymy sobie zbyt ambitny cel.

Skręcam na most Świętokrzyski, już nie daleko do mety. Teraz tylko utrzymać tempo i będzie wspaniale. Zerkam na pomiar czasu – powinno się udać, a jeśli nie to niewiele przekroczę godzinę.
Przebiegam obok stadionu i jeszcze krótki podbieg (krótki ale odczuwam go dotkliwie przy tym tempie i po ponad 9 kilometrach). Ostatnia prosta - daje z siebie wszystko co mogę. Wyprzedzam kolejne osoby i wreszcie przebiegam linie mety! Zerkam na pomiar – 58:13!!! Udało się! Wspaniale! Jest wreszcie dycha poniżej godziny. Stoję przez moment w miejscu. Poprawiłem swój czas od ostatniego biegu o ponad 6 minut! Teraz pozostaje jeszcze poczekać na oficjalne wyniki. Oby nie były gorsze.

Kiedy jestem już w domu – przychodzi SMS od organizatorów. Oficjalny czas 58:11 a więc jeszcze lepiej :) Różnica już nie wielka – ale zawsze.

Słowo jednak jeszcze o organizacji. Impreza zorganizowana z wielkim rozmachem – telewizja, transmisje, a jednak kilka rzeczy nieco psuje obraz wspaniałej imprezy. Jednak najważniejszym problemem była niewystarczająca ilość wody na punkcie nawadniania na 5 kilometrze. Magda, która biegła za mną opowiadała, że kiedy dobiegli do wodopoju okazało się, że nie ma już wody! To po prostu niebywałe, tym bardziej, że podobny problem zgłaszali potem biegacze na 25 kilometrze maratonu. Czy naprawdę to takie problem zapewnić odrobinę wody – w końcu wszyscy zapłacili wpisowe. Przy takim rozmiarze imprezy to zwyczajnie wstyd dla organizatora. Drugą sprawą są sami wolontariusze. W 2 miejscach zdarzyło się że piesi przechodzili przez grupę biegnących i tych na 10K i tych biegnących maraton! Stwarza to wielkie zagrożenie i dal nich samych i dla uczestników zawodów – naraża na kontuzję lub wypadek. Na mojej drodze raptownie wyrosła kobieta na którą niestety wpadłem. Mam nadzieję, że to "spotkanie" nie było dla niej zbyt bolesne. Co mają do tego wolontariusze? Otóż mają. Rozstawieni na trasie – przy przejściach dla pieszych zwłaszcza, mają za zadanie chronić biegnących przed takimi zdarzeniami. Tym czasem oba przypadki zdarzyły się właśnie na przejściach dla pieszych, a wolontariusze patrzyli z głupimi minami cóż to za zamieszanie.

Bieg jednak był bardzo udany! Osobiście i jako przeżycie. Myślę, że w przyszłym roku wpiszę je do swojego kalendarza biegowego. Kto wie może nawet ten dłuższy dystans.

17 kwi 2013

Orlen 10K

Dziś pierwszy dzień odbierania numerów startowych do Orlen Warsaw Marathon. Odbierać można już pakiety do maratonu i do biegu na 10 kilometrów. Ja, a raczej my odbieraliśmy numery do 10K. Pojechaliśmy całą rodzinką. Organizowane miasteczko biegowe robi wrażenie. Fajne pomieszczenia biur zawodów - super miła obsługa. Widzieliśmy budowane już START i METĘ. Na razie wszystko robi naprawdę duże wrażenie. W drodze powrotnej wysłuchaliśmy wiadomości w których jedne z newsów mówił o 26 000 startujących. Jeśli to prawda to będzie naprawdę wielkie wydarzenie. Jedyny mały zgrzyt to brak czapeczki w pakiecie startowym na 10K. Na stronie maratonu widniała informacja, że pakiet obok koszulki i worka zawiera czapeczkę. Jednak dziś w mailu organizator poinformował, że była to pomyłka. Szkoda. Na facebooku zrobił się mały szum. I choćby faktycznie była to pomyłka to pewnie części będzie przykro, inni poczują się zawiedzeni a dla jeszcze innych nic to nie zmienia. Tak czy inaczej lekki niesmak pozostaje. Mam jednak nadzieję, że uda mi się zrealizować moje zamiary startowe, że atmosfera będzie wspaniała, a pogoda piękna. Jeśli tak to mniejsza o czapeczkę ;) Mój plan na te 10 kilometrów - zrobić je w mniej niż godzinę. Czy się uda - zobaczymy już w niedzielę.

Odebraliśmy zatem numery startowe, przymierzyliśmy koszulki i czekamy niecierpliwie na niedzielę. Mój numer startowy to 17823 a Magdy 17824. Opieka dla Kajtka w postaci dziadków jest już gotowa na przyjazd do Warszawy na bieg. Z informacji podawanych przez organizatora będzie zorganizowana strefa dla dzieci, a więc mamy nadzieję, że nasz malec nie będzie się nudzi oczekując nas na mecie! Cóż pozostaje - do zobaczenia na trasie biegu!

16 kwi 2013

Boston - RUN 4 BOSTON - 10K (Trening 71)

Tragiczne wydarzenia w Bostonie odbiły się głośnym echem na całym chyba świecie. Społeczność biegaczy głęboko poruszona atakiem terrorystycznym podczas sportowej imprezy szybko ogłosiła wiele, różnych iwentów zorganizowanych spontanicznie dla wyrażenia swojego wsparcia z ofiarami z Bostonu. Przykre, że ktoś uderza w ludzi zgromadzonych na sportowo rodzinnej imprezie, pokojowo nastawionych, chcących jedynie biegać i dobrze się bawić, bez politycznych podtekstów, bez ideologicznych manifestacji.

Je postanowiłem w tym tygodniu biegać dla Bostonu. Gdyby ktoś chciał się przyłączyć to tutaj możecie dopisywać swoje przebiegnięte kilometry. Idea jest prosta. Pomyślmy choć chwilę o ludziach którzy tam zginęli lub zostali ranni i zadedykujmy im nasz wysiłek. Zapraszam!

Dziś biegałem na 10 kilometrów. Planowo powinno być 5K, ale ze względu na Boston postanowiłem podjąć większy wysiłek. Dziś 10K dla Bostonu! Bieg miał być spokojnym tempem z tylko jednym długim kilometrowym przyspieszeniem. Tak właśnie było.

TRENING (71)

Dystans: 10,1 km   czas: 1h 7:58 min   Średni czas na 1km: 6:42min
Przyspieszenie na 3 kilometrze 5:45 min.
5K: 33:06min

PRZED BIEGIEM

Glikemia: 133mg/dL + 1WW

PO BIEGU

Glikemia: 78 mg/dL
Glikemia godzinę po biegu 102 mg/dL

14 kwi 2013

Łódzka dycha

Rano kiedy otworzyłem oczy i zobaczyłem ledwo 5 stopni na termometrze i mokre chodniki zacząłem się w chaotyczny sposób obijać po ścianach. Miało być ciepło słonecznie i wyszło jak zawsze. Zimno i mokro. Ponieważ bieg miał zacząć się o 9, a mnie udało się zebrać w sobie dopiero w pół do ósmej nie było już czasu na śniadanka. Po drodze na star musiały wystarczyć dwie porcje glukozy czyli 2WW. Po drodze okazało się jeszcze, że nie zabrałem ze sobą dokumentów ani swoich ani od auta. Zacząłem sobie zatem układać już w głowie ewentualne usprawiedliwienia dla policji. Szczęśliwie obyło się bez kontroli. Niebawem parkujemy auto i zmierzamy na start odrobinę przeklinając pogodę i zimno.

Na starcie króciutka rozgrzewka, wizyta w toalecie i ustawiamy się w stosownej strefie czasowej. Ponieważ moja Magda jeszcze nie rozbiegana po zimie ustawiamy się na 1h i 5 minut. Czekamy na start, ludzi przybywa i mam wrażenie, że niestety mój pęcherz powodowany chłodem i wilgocią zaczyna dopominać się do łazienki. Do startu jednak jest już tak blisko, że decyduję się, że toalet będę szukał gdzieś po drodze.

Ruszamy - pierwsze dwa kilometry mijają szybko. Biegniemy równo próbując się rozgrzać, ale czuję, że natura wzywa! Po 2 kilometrze mijamy łódzką Atlas Arenę. Magdzie każę biec dalej w tempie a sam skręcam do toalety. Ponieważ stoją one kawałek od trasy, słyszę żartobliwe "o a Pan na skróty".
Wbiegam szybko do kabiny spędzam tam niezbędną chwilę. No właśnie "chwilę" tak mi się przynajmniej wydaje. Zaraz jednak przekonam się jak bardzo się mylę co do "chwili". Wybiegam i widzę 2 sanitariuszki na rowerach zamykające kolumnę biegaczy! Paniczna myśl "Co jest gdzie są wszyscy?" Biegnę zatem szalonym tempem żeby dogonić Magdę i zająć odpowiednie miejsce. Biegnę bardzo szybko - mijani biegacze patrzą się na mnie dość dziwnie bo wyglądam jak sprinter który zaplątał się między spacerowiczów :) Po chwili jestem obok Magdy. Wyrównuję oddech i już jest dobrze. Dogonienie zajęło mi około kilometra ponieważ za moment mijamy znacznik 3 kilometra.

Przez dłuższą chwilę biegniemy obok Pawła Maja - bosego biegacza z narodową flagą. Jest dość rozpoznawalną postacią na polskich biegach ulicznych. Ktoś z biegaczy pyta Pawła o buty. Paweł odpowiada, że dwa lata temu dostał buty na maratonie w Katowicach ale w nich nie biega, potem kolejne dostał w zeszłym roku właśnie w Łodzi na maratonie, ale jak mówi "nic z tego nie wyszło i dalej biega w swoich najwygodniejszych" - czyli boso. Wielki szacunek dla Pawła! Mam nadzieję, że jeszcze nie raz go spotkamy podczas biegów.

Biegniemy równym tempem do mety co raz bliżej, robi się również co raz cieplej. Koło 5 kilometra stawka zaczyna się męczyć - coraz więcej osób bardzo zmęczonych zmienia bieg na marsz lub wręcz przystaje. Cóż tak to jest kiedy źle oszacuje się swoje możliwości lub na początku gna się jak szalony nie będąc przygotowany na takie tempo. My biegniemy równym tempem w granicach 6:30 km/min chociaż moja pogoń za Magdą po toaletowej przygodzie dała mi tempo w granicach 4:50 km/min!

10 kilometrów minęło szybko. Wbiegamy do hali Atlas Areny przebiegamy przez metę. Jest! Założenie w zupełności zrealizowane 1 godzina 4 minuty 35 sekund! Jeszcze tylko odbieramy medale, przytulamy się, buziaczek i wracamy do domu na późne śniadanie gdzie czeka już nasz synek z dziadkami.

Wczoraj przy okazji odbierania numerów narzekałem na organizację imprezy. Nie było tak źle :) Jednak porównując kwestię organizacji, informacji, łatwości znajdowania różnych rzeczy, np do Półmaratonu Warszawskiego to myślę, że jest jeszcze coś do zrobienia w Łodzi. Jedno wiem napewno - to mój pierwszy start w Łodzi i na pewno nie ostatni! Zatem do zobaczenia w Łodzi w przyszłym roku, a może nawet jeszcze w tym na innym biegu.

13 kwi 2013

Łódzki pakiet

Pakiet startowy w Łodzi odebrany. Piękna pogoda, lekki wiaterek, ale co najważniejsze cieplutko. Mam nadzieję, że taka właśnie aura utrzyma się również jutro podczas biegu. Trasa biegu już dziś zabezpieczana, przygotowywana i testowana. Widzieliśmy po drodze ekipy ustawiające pachołki, auta pilotujące testowane na trasie. Dopinanie ostatnich guzików trwa.

Jak rodowity łodzianin szczególnie bacznie przyglądam się temu co dzieje się w moim mieście zwłaszcza w tak ważnym dla mnie momencie jak bieg maratoński i bieg na 10km. Podczas odbioru pakietu startowego odniosłem wrażenie lekkiego chaosu. Takie odczucia nasuwa mi porównanie do organizacji Półmaratonu Warszawskiego. Jednak nie przesądzam niczego! Zobaczymy jutro, jak będzie w trakcie biegu i po nim! Wierzę, że sam bieg odbędzie się we wspaniałej przyjacielskiej atmosferze i będzie wspaniałą zabawą.

Dzisiaj dzień zupełnego relaksu. Odpoczynek i regeneracja. Wieczorem jakiś lekki masaż nóg, zwłaszcza łydek i kolana. Mam z nim ciągle jeszcze jakieś problemy i dlatego też jutrzejszy bieg w ortezie.

12 kwi 2013

Trening 69 i 70

Krótki post o 2 treningach przed bieganiem w Łodzi. Oba biegi z przyspieszeniami w ramach dystansu 5 kilometrów. Biegałem na bieżni na stadionie, a więc równiutko i miękko po nogami. Nudno jednak potwornie, bo przecież ile można biegać w kółko :) Jedno okrążenie to mniej więcej 280m. O wiele bardziej lubię bieganie w terenie. Natomiast bieganie rytmów o wiele lepiej wychodzi na stadionowej bieżni. Łatwo odliczyć dystans na przyspieszenie, łatwo ustalić przerwę między rytmami.

Rytmy były tym razem mocniejszymi akcentami. W każdym biegu miały długość 280m z przerwa na 560m, 3 powtórzenia na bieg.

TRENING (69)

Dystans: 5,05km   czas 33:49min   Średni czas na 1km: 6:41min
Tempo biegu w granicach 6:45 - 7:05 min/km przyspieszenia 3 x 280m tempo 5:28min/km

PRZED BIEGIEM

Glikemia: 104mg/dL + 3,6WW

PO BIEGU

Glikemia 162mg/dL
Glikemia 60min po biegu: 124mg/dL


TRENING (70)

Dystans: 4,2km   czas 28:39min   Średni czas na 1km: 6:49min
Tempo biegu w granicach 6:45 - 7:05 min/km przyspieszenia 3 x 280m tempo 6:01min/km

PRZED BIEGIEM

Glikemia: 132mg/dL + 1WW

PO BIEGU

Glikemia 122mg/dL



11 kwi 2013

Piszę dla naszacukrzyca.pl

Wczoraj wieczorem na portalu naszacukrzyca.pl pojawił się mój pierwszy tekst o bieganiu z cukrzycą. W tekście "Bieganie - dlaczego warto?" staram się  pokazać co nam diabetykom daje wysiłek fizyczny na własnym przykładzie. Mam plan! Chcę pokazać, że bieganie wcale nie jest takie bardzo trudne ani męczące, że może być źródłem wielu radości i fajnych znajomości, a przede wszystkim, że jest zdrowie i pożyteczne!

9 kwi 2013

Trening 68

Kolejny dzień spokojnego biegania. 5 kilometrów absolutnie tlenowo. Biegało mi się bardzo dobrze, aż tak dobrze, że musiałem co jakiś czas spoglądać na wskazania z jakim tempem biegnę i zwalniać. Jutro dzień zupełnie wolny od biegania. Regeneracja i odpoczynek.

TRENING (68)

Dystans: 5,8km   czas: 40:46min   Średni czas na 1km: 6:55min

PRZED BIEGIEM

Glikemia 80mg/dL + 3WW
Bieg rozpoczynam z glikemią 140mg/dL

PO BIEGU

Glikemia zaraz po biegu: 98mg/dL
Glikemia 60 min po biegu: 106mg/dL

Od pewnego momentu po wznowieniu biegania po przerwie obserwuję znaczące uwrażliwienie organizmu na podawaną insulinę. Ma to swoje dobre i złe strony. Dobra - do posiłków potrzebuję jej mniej, łatwiej mi utrzymać odpowiednią glikemię po posiłkową. Problem polega jednak na tym, że ponownie muszę się "uczyć" tego jak wyliczać dawkę insuliny do posiłku. Oczywiście nie jest to zbyt wielki problem. Bardziej cieszy mnie fakt zwiększonej wrażliwości!

8 kwi 2013

Ja numer 17823 (Trening 67)

Kolejny dzień, kolejny bieg. Piękna pogoda. Jak bardzo mi brakowało słońca i światła... Każda chwila spędzona na bieganiu w tak wspaniałej atmosferze jest jak balsam. Mam nadzieję, że tak wspaniała aura utrzyma się jeszcze przez wiele następnych dni i najbliższe starty będą wspaniałą zabawą.

No właśnie - najbliższe starty w dość nieoczekiwany sposób się zagęściły. Za niespełna tydzień, bo już w tą niedzielę start na 10 kilometrów w Łodzi, podczas biegu Maratonu Łódzkiego, a za kolejny tydzień start w Warszawie, również na 10 kilometrów przy okazji Orlen Warsaw Marathon. Właśnie dzisiaj otrzymałem potwierdzenie nadania numeru startowego - 17823. W obu przypadkach liczę na świetną zabawę i cudowną biegową atmosferę. Jak będzie zobaczymy.

Dzisiejszy bieg to bardzo spokojne 5 kilometrów, zgodnie z ostatnimi przemyśleniami w strefie przemian tlenowych. Bez dodatkowej insuliny i po raz kolejny ten sposób biegania sprawdza się.
Chociaż dzisiaj do piątki podszedłem z niższymi cukrami na starcie, a po biegu zaliczyłem leciutkie hipo - ale takie w granicach zdrowego rozsądku.

TRENING (67)

Dystans: 5,3km   czas: 37:37min   Średni czas na 1km: 6,58min

PRZED BIEGIEM

Glikemia: 148mg/dL
Bez dodatkowej insuliny

PO BIEGU

Glikemia: 69mg/dL
Glikemia po 60min: 88mg/dL

7 kwi 2013

Zawsze z uśmiechem (Trening 66)

Dziś piękna pogoda. O rana czuć w powietrzu wiosnę, słychać ptaki i ... i wreszcie świeci słońce. Tej zimy nic nie zmęczyło mnie tak bardzo jak wieczny półmrok, szarówka i zachmurzone niebo. Od samego rana przebierałem nogami i nie mogłem się doczekać momentu kiedy wybiegnę z domu i będę się rozkoszował wspaniałym dniem.

Wreszcie można ubrać się lżej do biegania - wspaniałe uczucie! Nic nie ściska mi szyi, nie mam na sobie grubszej bluzy. Zaczyna się wolność i swoboda biegania. W samym bieganiu też zachodzą zmiany. Wiosenne porządki nie ominęły sposobu biegania oraz koncepcji treningowej na najbliższy czas, aż do głównego startu w tym roku, czyli Maratonu Warszawskiego. Dokładniej o sposobie biegania i planach już niebawem. Dzisiaj wspomnę tylko, że zaczynam biegać wolniej i dalej, a co pewien czas przeprowadzał będę sprawdziany, żeby móc zweryfikować treningi i dokonać modyfikacji. Ostatnie kilka dni upłynęło mi na bardzo wnikliwym studiowaniu metod treningowych van Aakena. Główna myśl przewodnia jest taka: biegać wolniej lecz dalej - po co to już następnym razem. Mój plan biegowy po ostatnich przemyśleniach mogę podzielić na 2 główne etapy. Etap 1 - biegam dla utraty masy i budowy formy. Etap 2 - biegam dla formy i budowania wyników.

Największą modyfikacją zatem jest bieganie wolniej - sporo wolniej od ostatnich moich biegów tak by mieścić się w strefie przemian tlenowych. Tylko w ten sposób uda mi się zredukować masę. Przy moim wzroście powinienem dojść do wagi 65kg - teraz jest 88kg. Zatem sporo wysiłku przede mną.
Analizując to co pisał Ernst van Aaken przychodzi mi na myśl pytanie. Biegać by schudnąć czy schudnąć by biegać :) o tym jednak całkiem niedługo.

Dzisiejszy bieg był obliczony absolutnie na mieszczenie się w strefie tlenowej. Długo i spokojnie, bez akcentów, po prostu czysta przyjemność! Tak właśnie było. Eksperymentu z insulina ciąg dalszy, a więc dzisiaj biegałem ponownie tylko na bazie, bez dodatkowej insuliny przed biegiem i ponownie było super!

TRENING (66)

Dystans: 10km   czas: 1h 10:35min   Średni czas na 1km: 7:01min
U mnie bieganie w granicach 7min/km to strefa tlenowa.

PRZED BIEGIEM

Glikemia 184mg/dL
Przed biegiem brak krótkiej insuliny.

PO BIEGU

Glikemia: 114mg/dL
Glikemia 60 minut po biegu 93mg/dL
Ten wynik osiągnąłem bez insuliny po biegu. Sam bieg załatwił sprawę.

5 kwi 2013

Czosnek nie tylko na przeziębienia

Czosnek znany jako doskonałe warzywo przyprawa o cudownym działaniu dla naszego zdrowia. O leczniczych właściwościach czosnku wie prawie każdy. Pomaga w stanach przeziębieniowych, lekarze zalecają go profilaktycznie w okresach jesiennym oraz wiosennym kiedy to najłatwiej o przeziębienie. Ale jak donoszą różne źródła to nie jedyne dobroczynne właściwości czosnku. Japońscy badacze dowiedli, iż czosnek dzięki dużej zawartości alliksyny i jonów wanadu może okazać się bardzo pomocny w leczeniu cukrzycy. Otóż łączenie cząsteczek alliksyny i wspomnianych jonów wanadu daje w rezultacie substancję, która może obniżać poziom glukozy u cierpiących na oba typy cukrzycy.
Japończycy pod kierownictwem prof. Hiromu Sakurai przeprowadzili badania na myszach. Okazało się, że przy podawaniu doustnym substancja ta znacząco obniżała poziom glukozy we krwi u mysz z cukrzycą typu II. Podobnym sukcesem zakończyły się padania na osobnikach z cukrzycą typu I.

Być może, któregoś dnia zamiast kłóć się igłami zaczniemy jeść po prostu więcej czosnku.
Na razie jednak czosnek nie działa, aż tak dobrze by móc odstawić insulinę lub inne leki, ale na pewno powinien stać się ważnym elementem naszej diety. Skoro tylko jego spożywanie pozwoli zmniejszyć problemy z regulacją poziomu glikemii, to dlaczego nie wprowadzić go, lub zwiększyć jego udziału w naszej diecie. W końcu bonusem będzie zwiększona odporność na przeziębienia, a to w nadchodzącej wiośnie każdemu się przyda.

Jest jednak jedno "ale". Czosnek, który ostatnio najczęściej możemy kupić w hipermarketach to czosnek pochodzący z zagranicznych upraw - głównie chińskich, który zawiera więcej sztucznych i szkodliwych substancji niż tych dobrych i potrzebnych. Taki czosnek poza walorami smakowymi, przyniesie nam więcej szkody niż pożytku. Co zatem zrobić?
Szukajmy czosnku z polskich upraw. Łatwo go rozpoznać, bo jest mniejszy, mniej dorodny i mniej... mniej obrazkowy :) Tak - nie wygląda jak warzywo z książki dla dzieci. Ma ciemniejszą barwę łupinek i wydaje się jakby brudnawy. Możemy spokojnie przyjąć zasadę, że im czosnek większy, bielszy i dorodniejszy tym gorszy dla nas.

Na rynku w wielu aptekach można kupić preparaty z czosnkiem. To w wielu przypadkach kolejna pułapka. Tabletki z czosnku (nie wszystkie) pozbawione są specyficznego zapachu, bo przeznaczone są dla osób, które go nie lubią, lub nie chcą go w swoim otoczeniu. Niestety za ten zapach odpowiedzialna jest alliksyna. Jak łatwo się domyśleć pozbawiając preparatu tej substancji, tracimy jego kluczowy element.

Zatem - szukajmy polskiego czosnku. Używajmy go w kuchni jako przyprawy lub elementu dań, sosów, sałatek itp.  Kiedy znajdziemy ten dobry, może nie najpiękniejszy ale najlepszy dla nas, może warto kilka ząbków zostawić w wielkiej donicy i mieć pod ręką to wspaniałe naturalne lekarstwo.

Smacznego - zdrowego!

Pierwsze bieganie bez insuliny! (Trening 65)

Dzisiaj pierwsze bieganie bez insuliny. Za radą dwojga bardziej doświadczonych biegaczy dzisiaj podjąłem próbę biegania bez insuliny przed biegiem. Musiała wystarczyć tylko wieczorna baza z dnia poprzedniego! Udało się. Jestem bardzo zadowolony z biegu. Początek był z odrobinę podwyższonym cukrem + 1WW.  Biegało mi się naprawdę dobrze. Dość szybko i wydajnie. Nie wiem jeszcze czy to kwestia takiej techniki czy może co raz bardziej się rozbieguję. Nawet przy szybszym bieganiu, czuję mniejsze zmęczenie a przy przyspieszeniach o wiele łatwiej odzyskuję równy oddech.

Dzisiaj w bieganie wplecione były 2 elementy dodatkowe. 3 przyspieszenia po 20 sekund do tempa około 5min na kilometr przy średniej 6:12 z całego biegu. Drugi element to rozciąganie. 2 serie po około 30 sekund rozciągania mięśni nóg.

Biegałem tym razem bez ortezy. Niestety po półmaratonie kolano jest dość nadwyrężone. Niestety potrafi zaboleć. Zastanawiam się czego dokładnie jest to wynikiem. Zauważyłem bowiem, że gdy zaczynam być zmęczony biegiem i "odpuszczam" sobie trochę technikę biegu, kolano boli bardziej, co może być dowodem na nieprawidłowe stawianie nogi i samoistne nadwyrężanie kolana.

TRENING (65)

Dystans: 6,7km    czas: 42:00   Średni czas na 1km: 6:12min
Czas na 5km: 30:34
Najszybszy kilometr: 5:57min

PRZED BIEGIEM

Glikemia: 144mg/dL + 1WW (Glukoza)
To w momencie biegania powinno dać w sumie glikemię na poziomie ok 175 - 180mg/dL

PO BIEGU

Glikemia zaraz po biegu: 99mg/dL
Glikemia 30min po biegu: 107mg/dL
Glikemia 60min po biegu: 102mg/dL

Jest naprawdę świetnie. W niedzielę kolejny test biegania bez insuliny!

Nowość na blogu - Kalkulator WW

Dziś pojawia się pierwszy na blogu najslodszymaraton.pl Kalkulator WW. Jest bardzo prostym narzędziem ale jakże użytecznym. Często przeliczamy żywność, zawartość węglowodanów na WW. Często jednak bywa tak, że potrzebujemy wiedzieć ile danego produktu możemy zjeść, żeby dostarczyć dokładnie 1WW. Sprawa jest dość ważna np. przy przekąskach. Przygotowany kalkulator właśnie to oblicza. Podajemy ile węglowodanów znajduje się w 100g produktu i otrzymujemy ilość jak przypada na 1WW.





Przykład:

Mamy ochotę na rodzynki. Na opakowaniu sprawdzamy, że w 100 gramach rodzynków jest 64.4g węglowodanów.  W kalkulatorze wpisujemy zatem 64,4 i klikamy oblicz i otrzymujemy 15,53g. Wiemy już zatem, że jeśli chcemy zjeść 1WW rodzynków to musimy odważyć ich 15,5g.

4 kwi 2013

Walka! (Trening 64)

Dzisiaj w planach było 10 kilometrów, ale warunki biegowe są po prostu fatalne! Od kilku dni padający śnieg, na zmianę rozmarza i zamarza. W większości miejsc niestety na dodatek nie jest odgarniany przez instytucje do tego zobowiązane. Tam gdzie alejki i chodniki biegną koło prywatnych posesji sytuacja jest zupełnie znośna. Owszem ciągle sporo śniegu, ale widać, że jest systematycznie odgarniany. Tam gdzie obowiązek odśnieżania spoczywa na mieście, gminie lub dzielnicy sytuacja jest po prostu tragiczna!

Miejskie służby w gestii, których leży odśnieżanie miasta, w tym chodników widocznie uznały, że tańsze będzie wypłacanie odszkodowań ze skręcone kostki, złamane ręce i nogi niż dopełnienie swoich obowiązków.


Rozmoczone śniegowe błoto przykrywa nie równe zmarznięte grudy śniegu. Każdy krok to walka z grawitacją. Trudno nawet wyszukać, kawałka równego chodnika na przyspieszenia. Dzisiaj udało mi się to tylko na 3 odcinkach, a zamiast 10 kilometrów pobiegłem zaledwie 5 z niewielkim kawałeczkiem. Rytmy miały po 20 sekund i tempo około 5:10min na kilometr.

Mimo tych przeciwności biegło mi się w tempie, ale nie miało to nic wspólnego z ładnym technicznym bieganiem. Walka o każdy krok, walka z grawitacją, walka z siłą tarcia, a raczej z jej brakiem.

TRENING (64)

Dystans: 5,4km   czas: 34:49   Średni czas na 1km: 6:22min

PRZED BIEGIEM

Glikemia: 127mg/dL + 3,6WW Przed samym wybiegiem 232 mg/dL + 3j insuliny

PO BIEGU

Glikemia: 116 mg/dL
Glikemia godzinę po biegu: 101 mg/dL

Komentarz:

Sytuacja ciekawa bo normalnie 3j insuliny powinny u mnie obniżyć cukier o 60 mg/dL czyli glikemia powinna wynieść około 170mg/dL. Tymczasem bieganie obniżyło poziom cukru o kolejne 70mg/dL! To dowód na to, że naprawdę warto biegać!

3 kwi 2013

Najsłodszy Maraton na facebooku

Od dzisiaj najsłodszy maraton będzie obecny na facebooku. Zapraszam wszystkich do polubienia strony pod adresem: TUTAJ
Będą pojawiały się tam różne informacja jakich rozwinięcie będziecie mogli potem przeczytać na blogu. Dzięki temu łatwiej będzie zainteresować większą ilość diabetyków bieganiem.

2 kwi 2013

Rytmy (Trening 63)

Dzisiaj bieganie nie zbyt daleko ale z dodatkowymi elementami. 5 kilometrów wzbogacone zostało o przyspieszenia. Seria 4 x po 20 sekund. Taka aura jak dzisiejsza ma swoje minusy - dosłownie minusy. W ciągu dnia spora część wiosennego śniegu zaczęła się rozpuszczać, a teraz wieczorem właśnie za sprawą minusów zamienia się w twarde grudy. Tutaj właśnie zaczyna się problem z bieganiem. Łatwo skręcić nogę w kostce i techniczne bieganie zamienia się w walkę o życie.

W ramach rozpoczynanych przygotowań do najważniejszego biegu w tym roku, Maratonu Warszawskiego zaczynam biegać na początek bardziej technicznie. Lądowanie na palcach, wyprostowana sylwetka, głębokie przeponowe oddychanie w rytmie. Jednak nie równa powierzchnia i groźba skręcenia nogi bardzo wybija z rytmu.

Dzisiaj pobiegłem 5 kilometrów. Pierwsze 2 kilometry odrobinę wolniej w ramach rozgrzewki. Na 3 kilometrze zrobiłem trzy przyspieszenia po 20 sekund i jedno na 4 kilometrze. Ostatnie 500m spokojniej dla rozładowania i ostudzenia organizmu.

Biegało się przyjemnie choć takie akcenty dają w kość, mimo iż nie były bardzo intensywne. Kiedyś zacząłem już biegać z takimi elementami, jednak po przerwie w bieganiu można uznać, że zaczynam wszystko od początku.

TRENING (63)

Dystans: 5,5 km    czas: 34:03min   Średni czas na 1km: 6:18min
Przyspieszenia: 4 x 20 sekund do tempa 4:40 min na 1km

PRZED BIEGIEM

Glikemia 135 mg/dL + 3,6WW isotonic + 4j insuliny

PO BIEGU

Glikemia 104 mg/dL

Łódzki Maraton - okazyjne bieganie.

Za 11 dni i 20 godzin ruszy Maraton Łódzki. Nie nie - nie staruje na tym dystansie - jeszcze nie. Przy okazji maratonu organizowany jest bieg na 10 kilometrów i w nim właśnie biorę udział. Biorę, a raczej bierzemy, bo biegniemy razem. Takie łódzkie, wspólne bieganie. Numery startowe nadane. Ja biegnę z numerem 6655, a Magda 6656.

Teraz dwa tygodnie na dodatkowe rozbieganie, potem zobaczymy jak pójdzie. Ten start traktuję jako sprawdzian przed rozpoczęciem planu treningowego do maratonu.

Od 15 kwietnia będę biegał według 24 tygodniowego planu treningowego. Pewnie znajdą się w nim różnego rodzaju modyfikacje, ale o tym innym razem. W tej chwili jestem w trakcie przygotowywania odpowiedniej tabelki z planem rozszerzonej o miejsce na notatki związane z cukrzycą - to nam diabetykom jest to po prostu potrzebne. Postaram się zamieścić ten plan wraz z tabelką na blogu, żeby każdy kto chce przygotować się do maratonu mógł z niej skorzystać.

1 kwi 2013

Świąteczne bieganie (Trening 62)

Pięknie białe święta, cudownie wiosenne potrawy, ale cel Maraton Warszawski jeszcze w tym roku zobowiązuje do regularnego biegania. Ponieważ święta niosą ze sobą rodzinną atmosferę biegamy razem. Razem z moją Madzią. Kajtek zostaje pod opieką dziadków, a my mamy okazję potruchtać wspólnie.

Niestety, będzie to bardziej truchcik niż regularne bieganie, a to z powodu pewnych kobiecych obciążeń. Dzielnie jednak decyduje się na bieganie ze mną. Nie zakładamy konkretnego dystansu, chcemy pobiegać i wrócić do domu. Jest chłodno, sporo śniegu. Bardziej przypomina to bieganie w święta Bożego Narodzenia.

Wspólnie biega się świetnie! Można odrobinę pogawędzić, a przede wszystkim jesteśmy razem. Po drodze łapie Magdę jakaś kolka - chwila marszu rozwiązuje problem i biegniemy dalej. Biegamy w Łodzi - w parku Julianowskim. Parkowe alejki w ogóle nie są odśnieżone zatem wiosenne truchtanie niczym nie różni się od pełno zimowego biegania!

TRENING (62)

Dystans 6.1 km   czas 40:45 min   Średni czas na 1km: 6:40min

PRZED BIEGANIEM

Glikemia 140mg/dL + 3,6 WW + 4j

PO BIEGANIU  

Glikemia 80mg/dL

14 kwietnia w ramach imprez towarzyszących do Maratonu Łódzkiego jest organizowany bieg na 10km. Razem z Magdą zdecydowaliśmy się na udział w tym biegu. To będzie miły przerywnik w treningach! Jednocześnie okazja do wspólnego biegania. Niestety przy dwóch osobach biegających i jednym małym człowieku, którym trzeba się zaopiekować wspólne bieganie nie jest zbyt częstym zjawiskiem - a szkoda. Choć bieganie przy muzyce jest bardzo przyjemne to bieganie z ukochaną osobą jest o wiele wiele przyjemniejsze!

25 mar 2013

Jestem maratończykiem - w połowie :)

Przebiegłem! Udało się i było wspaniale! Takie są moje wrażenia, które pozostaną już na zawsze. Pierwsza w moim życiu połówka choć nie była lekka była jednym z najcudowniejszych przeżyć.
Zanim jednak dojdę do samego biegu kilka słów o organizacji 8 półmaratonu Warszawskiego. Wielka impreza, cudownie zorganizowana, z atmosferą o której daleko za granicami Warszawy mówi się jako o unikalnej. Wielka rzesza ludzi, uśmiechniętych, gotowych na wyzwanie, gotowych na dobra zabawę i wielkie sportowe przeżycie.

Na starcie byłem o 9.30. Idąc przez most poczułem dotkliwy chłód. Pogoda i temperatura nie nastrajały jakoś wybitnie optymistycznie, ale nie było już odwrotu. Jestem na starcie i przebiegnę ten bieg. Takie miałem postanowienie. Stanąłem w strefie 2 godzin i choć zakładałem, że przebiegnę w 2h 20 minut to nie miałem już ochoty przepychać się dalej do tyłu. Jeszcze szybki pomiar glikemii. Glukometr pokazuje 175mg/dL - wysoko ale śniadanko było mocno węglowodanowe. Zatem odrobina insulinę na korekcję jakieś 4 jednostki + 1,6WW w żelu. Z racji panującego ścisku pomiar i podawanie insuliny penem odbyły się dość "publicznie" wzbudzając oczywiste zainteresowanie moich sąsiadów na linii startu, bo przecież nie codziennie widzi się na starcie ulicznego biegu faceta coś wstrzykującego sobie w brzuch. :) Wszystko było gotowe - teraz już tylko start. Bluzy, rękawiczki zdjęte - zostało tylko ubranko do biegania. Sygnał startera! Przesuwamy się powoli w kierunku startu, Wreszcie nasza kolej - biegniemy...

Początek znakomity, adrenalina daje znać o sobie, szybko mijamy most i dobiegamy do "palmy" potem jeszcze chwila i mam za sobą pierwsze 5 kilometrów. Myśl - no to jeszcze 3 razy tyle i będzie koniec! W międzyczasie wyszło słońce - jest naprawdę ciepło kiedy biegniemy w promieniach słońca. 10 kilometrów mija nie wiadomo kiedy, szybko i lekko. Po 10 kilometrze czeka mnie pomiar cukru. Takie miałem założenie i jak za chwilę ma się okazać bardzo słusznie.

Podniecenie startem w pierwszym takim biegu zupełnie zaburza odczuwanie tego co dzieje się z moim organizmem. Na 11 kilometrze czeka na mnie moja Magda z glukometrem, insulina i dodatkowymi cukrami. Zbiegam do niej, zatrzymuje się. Szybko mierzę cukier - wynik 56mg/dL - ŹLE! Nisko bardzo - tak mi się właśnie wydawało, że słabnę, Duża tuba, żelu - jakieś 3WW potem jeszcze Powerade na najbliższym "wodopoju". Uzupełniam zatem płyny i z butelką w ręku biegnę dalej. Teraz dopiero odczuwam spadek cukru. Biegnie mi się znacznie gorzej i ciężej. Jakby tego było mało nieostrożnie następuję na butelkę i czuję jak coś strzela mi w kolanie. Potworny ból i myśl, że to właśnie koniec biegu. Zatrzymuję się zły z bolącą nogą... Czekam prawie minutę... powoli idę, ból mniej przeszkadza. Sprawdzam czy daję radę pobiec. Jest! udaje się, biegnę dalej. Staram się uważać na kolano, ale jest coraz lepiej.

Mijam 15 kilometr, zmęczenie daje znać o sobie. Kolejne kroki stawiam z większym wysiłkiem i czuję, że zwalniam, a przede mną wzniesienie przy łazienkach. Zwalniam na kilkaset metrów, wyrównuję oddech i wbiegam na samą górę. Udało się! Teraz już tylko do mety.


18 kilometr - tuż przed mostem Poniatowskiego - ostatnie "źródełko" i cała masa młodziutkich wolontariuszy z woda i isotonikami - uśmiechnięte buzie małych skrzatów opatulonych w kurki dodają otuch i sił. Słyszę jak dzieciaki wołają - dacie radę już nie daleko! To jak dodatkowa porcja energii! Wbiegam na most i staram się dać z siebie wszystko! Czuję jak organizm stopniowo wyłącza kolejne funkcje zbędne do przetrwania :) między innymi pamięć! Nie pamiętam drogi między 19 kilometrem a metą - pamiętam tylko śmieszną uporczywą myśl "Jak się wyłącza ból? Jak się wyłącza ból? Jak się wyłącza ból?..." To o mięśniach ud - bolały te ostatni 2 kilometry. Bolały jak nie wiem!


Wbiegam na metę - jak okazuje się potem na zdjęciach miałem jeszcze odrobinę siły, żeby podnieść ręce do góry. Mam swoje pierwsze biegowe zwycięstwo. Półmaraton jest mój.

Medal odebrany, chip oddany, owinięty folią z bidonem w ręku mierzę cukier jest ok. Wysoko ale ok. Następne pomiary po godzinie w domu pokazują 105mg/dL Jestem zmęczony i niezmiernie szczęśliwy. Czas netto w jakim przebiegłem trasę to 2 godziny 24 minuty 56 sekund, a więc tylko nie całe 5 minut powyżej założeń - mogę spokojnie założyć, że to przypadek z nogą i wizyta w toalecie oraz pomiar cukru. Jestem zupełnie zadowolony z takiego wyniku!


23 mar 2013

Jutro pierwsza połówka.

Jutro pierwszy w moim życiu półmaraton. To również półmetek w przygotowaniach do pierwszego maratonu. Numer startowy już odebrany. Muszę przyznać, że przy tak dużej ilości biegnących i tylko 2 dniach na odbieranie numerów startowych organizacja stoi na najwyższym poziomie. Szybko, miło i profesjonalnie. Miło byłoby gdyby takiej organizacji doświadczać przy każdym "okienku".

Dzisiaj zwiększone porcje węglowodanów i odpoczynek. Wcześniej do łóżka, a rano leciutkie śniadanko mocno węglowodanowe. Chleb tostowy + powidła śliwkowe być może odrobina waniljowego serka. Potem już tylko zbieram rzeczy i jadę na start. O 10 zaczynamy!

Chciałbym przebiec w czasie 2h 20minut jeśli się uda to szybciej, ale to będzie już zależało od bardzo wielu rzeczy. Zapowiada się dość słoneczny dzień choć temperatura ma oscylować koło -3 stopni Zobaczymy...

Numer startowy, chip i koszulka
8 półmaratonu Warszawskiego

19 mar 2013

Po śniegu jak po plaży (Trening 60)
Pierwsze bieganie z ortezą

Do półmaratonu zostały 4 dni i 12 godzin, a mnie przyplątało się jakieś dziwne przeziębienie. W zasadzie nawet nie wiem jak to nazwać. Nie mam temperatury za to kaszel, raczej bolące gardło i potworny katar. U mnie niestety jest tak, że jeśli mam katar to mam również potworny ból głowy, a wszystko za sprawą zatok. Cała sytuacja trwa już od niedzieli. Wczoraj miał być dzień biegowy, ale kiepskie samopoczucie, cieknący nos i rozsadzający czaszkę ból skutecznie powstrzymały mnie przed wyjściem. Dzisiaj sytuacja jest już lepsza, ale do ideału daleka droga. Od rana porcja odpowiednich prochów i wieczorem próba pobiegania. Zaczynam zauważać pewną prawidłowość - przed ważnym dla mnie biegiem dopada mnie przeziębienie lub jakaś infekcja. Tym razem, tak jak poprzednim nie dam za wygraną - ponownie więc biegam na prochach.

Mimo nie najlepszego samopoczucia, dzisiaj biegało się świetnie. Delikatnie padający drobniutki śnieg, raczej ciepło i bez wiatru. Cudownie! I tylko ilość śniegu zalegająca na ścieżkach powodowała, że bieganie bardziej przypominało bieganie po piasku na plaży niż zimowe bieganie po Warszawie.

Dzisiaj planowo pobiegłem 5 kilometrów. To dystans na rozbieganie, a jednocześnie miało to być bieganie połączone z odpoczywaniem przed niedzielnym biegiem na 21 kilometrów. Glikemia przed bieganiem dzisiaj nieco niżej więc uzupełniam tylko węglowodany isotonikiem i biegnę bez insuliny.

TRENING (60)

Dystans: 5,6 km   czas: 36:31 min   Średni czas na 1km: 6:26 min
5 km - 31:51 min

PRZED BIEGIEM

Glikemia 85 mg/dL + 3,6WW
tuż przed rozpoczęciem biegu pomiar wskazuje 119 mg/dL

PO BIEGU

Glikemia 91 mg/dL
Godzina po biegu glikemia: 120 mg/dL

Dziś, pierwszy raz biegałem z elastyczną ortezą na kolanie. Niestety dawne urazy odrobinę dają znać o sobie. Ciekawe doświadczenie. Na początku ma się wrażenie, że noga jakby sprężynuje. Potem jednak okazuje się, że to bardzo pomaga. Zwłaszcza przy bieganiu tak jak dziś po nierównym podłożu. Staw jest stabilny, dobrze przytrzymywany. Nawet przez moment nie poczułem dziś dyskomfortu czy bólu. Najprawdopodobniej półmaraton będę biegł w ortezie.

16 mar 2013

Wszystkiemu winna Marzanna
oraz Łódzkie bieganie (Treningi 58 i 59)

Dziś dwa biegi za jednym zamachem - na blogu oczywiście. Jeden całkiem króciutki a drugi to pełnoprawna dycha. Pierwszy niestety krótko bo zaledwie na 3 kilometry z nie wielkim kawałeczkiem. Wszystkiemu zaś winna Marzanna :) Tak to czasem jest, że biegacze oprócz biegania zajmują się również innymi sprawami. Tym razem było to przygotowywanie dwóch ważnych projektów, komunikacja z drukarnią i... no właśnie Marzanna :)

Marzanna
Nasza panna Marzanna
Bieganie rozpocząłem z myślą o 5 kilometrach. Miało być delikatnie i spokojnie po wcześniejszych 15 kilometrach - po 2 kilometrze jednak okazało się, że jest jakiś "problem" z drukarnią do której nasz klient wysyłał materiały. Żeby wyjaśnić kwestię musiałem mieć przy sobie komputer więc nie pozostało mi nic innego jak skierować się do domu. Wyjaśnienia zajęły mi jakieś 10 minut i mógłbym wracać do biegania lecz na drodze stanęła Marzanna. Choć raczej należałoby powiedzieć brak Marzanny. Następnego dnia do przedszkola powinniśmy zanieść zrobioną Marzannę na przedszkolny konkurs, tym czasem brakowało nam nawet podstawowych materiałów. Sprawę przesądziła mina Kajetana dopytującego się kiedy pojadę do sklepu po "sprzęty" na Marzannę. Popatrzyłem na zegarek i wiedziałem już, że muszę się zbierać do sklepu. Potem spędziliśmy mnóstwo czasu na budowaniu panny Marzanny. Efekt twórczej pracy nas wszystkich możecie zobaczyć na zdjęciu. Podoba się Wam?

TRENING 58

Dystans 3,4 km   czas: 24:53 min   Średni czas na 1km: 7:13 min

PRZED BIEGIEM:

Glikemia 109 mg/dL + 3WW +3j insuliny

PO BIEGU:

Glikemia 96 mg/dL


Zupełnie inaczej było z bieganie w Łodzi. Dzisiaj jesteśmy na gościnnych występach w moim rodzinnym mieście, a że wypada dzień biegowy, pogoda przecudowna, nie mogłem sobie odmówić przyjemności pobiegania. Dzisiejszym celem było 10 kilometrów i sprawdzenie tempa biegania. Sprawdzian wypadł całkiem miło :) Udaje mi się już utrzymywać tempo w jakim biegałem przed przerwą, a także utrzymywać wyższe tempo na wybranych kilometrach.
Bieg zaliczyłem w przepięknym paku Julianowskim w Łodzi. Przy okazji pozdrawiam wszystkich dzisiaj biegających w tym samym miejscu :) Park ma dość zróżnicowaną rzeźbę terenu. Jest dużo małych podbiegów i zbiegów, sporo równych ścieżek, można również "pomęczyć" się na długim wymagającym podbiegu długości mniej więcej kilometra. Daje w kość!

Biegało się świetnie. Słonko wspaniale rekompensowało poranny mrozek.
Zauważyłem niestety, że przy długich podbiegach odrobinę "przysiada" mi kolano. Niestety można się tego spodziewać ze względu na wiele kontuzji jakie dotknęły ten staw w przeszłości. Wypadek na rowerze, potem na nartach a zakończyło się poważnym urazem podczas jazdy konnej. W kolanie utkwił gwóźdź. Dużo czasu musiało upłynąć zanim udało się wszystko wyprostować. Teraz staw jest całkiem sprawny, niestety przy podbiegach, zwłaszcza długich odczuwam pewien dyskomfort, a w rezultacie ból w kolanie. Mimo to dzisiejszy bieg nastroił mnie świetnie na resztę dnia.

TRENING 59

Dystans 10,0 km   czas: 1h 4:31 min   Średni czas na 1km: 6:26 min
Najszybszy kilometr: 6:01 min
Najwolniejszy kilometr: 6:38 min - kilometrowy podbieg, starałem się utrzymywać tempo biegu - jednak tak długi podbieg dał mi się we znaki.

PRZED BIEGIEM:

Glikemia 113 mg/dL + 3WW +3j insuliny

PO BIEGU:

Glikemia 86 mg/dL
Godzinę po biegu odbicie na 111mg/dL


Do Półmaratonu Warszawskiego pozostał tydzień - to zaledwie kilka biegów w dodatku lżejszych przed startem. Zaraz po Półmaratonie rozpocznę staranne przygotowania do Maratonu Warszawskiego.
To główny cel biegowy w tym roku. Będzie to pierwszy Maraton w moim życiu i mam nadzieję, że nie ostatni. Moim celem jest przebiegnięcie, ukończenie Maratonu Warszawskiego, choć pojawia się myśl o tym by może zbliżyć się z wynikiem do 4 godzin, a może i nawet złamać tą magiczną dla biegaczy amatorów czasówkę.

12 mar 2013

Piętnaście kilometrów próby (Trening 57)

Półmaraton zbliża się coraz większymi krokami, przyszedł zatem czas na test. Już wiem, że nie będzie łatwo. Głównie z powodu ostatniej przerwy w bieganiu. Ciągle mam nadzieję, że jeszcze przez te kilka dni które mi zostały rozbiegam się bardziej i bieg będzie łatwiejszy. Dzisiejszym celem było 15 kilometrów i tyle właśnie udało mi się przebiec, jednak nie bez małych problemów. Pod koniec 13 kilometra złapała mnie kolka. Początkowo niezbyt dotkliwa. Wydawało mi się, że uda mi się jej pozbyć pogłębiając oddech. Niestety nie przeszło! Potem było lekkie zwolnienie tempa i również nic. Nie pomógł niestety również marsz. Dopiero zatrzymanie się na chwilę (około 6 - 10 minut) i uciskanie miejsca z kolką oraz oddychanie przeponowe głębokie i miarowe przyniosły efekt. Potem dobiegłem już do piętnastki bez problemów. Półmaraton przebiegnę lecz może się niestety okazać, że będzie jakiś bolesny moment.

TRENING (57)

Dystans 15,34 km   czas: 1h 47:26 min   Średni czas na 1km: 7:01 min

PRZED BIEGIEM

Glikemia 129 mg/dL + 3WW (isotonik) + 4j insuliny

PO BIEGU

Glikemia 94 mg/dL



11 mar 2013

Niecałe dwa tygodnie

Do półmaratonu warszawskiego pozostało dni trzynaście. Niecałe 2 tygodnie. Zaczynam się powoli denerwować i intensywnie zastanawiać nad biegiem. Dziwne uczucie - lekkie nerwy połączone z ekscytacją. Jutro podejście do 15 kilometrów podczas treningu. Zobaczymy jak pójdzie.

10 mar 2013

Śnieżna dycha (Trening 56)

Miało być tak pięknie, śnieg już pożegnałem, prawie zacząłem się przymierzać do chowania zimowych ciuchów, a tu proszę, pełne zaskoczenie. Za oknem znowu śnieg, zimno, wiatr i lód na chodnikach. Czy coś mnie ominęło? Nie po prostu pośpieszyłem się z radością z wiosny.
Jednak postanowienie rzecz święta! Miała dziś być dycha i jest!

Choć wiatr odrobinę przeszkadzał, choćby dlatego, że wiał prosto w twarz, to biegało się całkiem dobrze. Pierwsze 5 kilometrów poszło zupełnie gładko. Mniej więcej na 6 - 7 kilometrze poczułem lekki ucisk w mięśniach tuż nad kolanem. Odrobinę zwolniłem, zacząłem większą wagę przywiązywać do kroku i lądowania na palcach. Pomogło - dość szybko przeszły dolegliwości i dalej biegło się już wygodnie.

TRENING (56)  

Dystans 10,1 km   czas: 1h 7:47 min   Średni czas na 1km: 6:42 min

PRZED BIEGIEM

Glikemia 140 mg/dl + 4,5WW + insulina 6j
Dziś ponownie z wyższą glikemią ale wczoraj byliśmy na obiadkach u mamy i niestety była cudowna szarlotka - to się nie mogło skończyć inaczej ;)

PO BIEGU

Glikemia 79 mg/dl
Godzinę po biegu glikemia 80 mg/dl, a więc dzisiaj bez odbicia - cukier nie rośnie. Jest dobrze.

Był taki moment, już pod koniec biegu, w którym poczułem niższy cukier, objawy nie były jakieś wyjątkowo dotkliwe ale wyraźnie wyczuwalne. Zaczynam się zastanawiać nad "taktyką" biegu w półmaratonie. Koło 10 kilometra będę musiał koniecznie mierzyć cukier na trasie. Muszę to przećwiczyć w warunkach treningu.

8 mar 2013

Wysiłek fizyczny a cukrzyca

Wysiłek fizyczny jest bardzo ważnym i uznanym elementem leczenia cukrzycy dowolnego typu. Ruch jest również docenianą formą zapobiegania rozwoju cukrzycy u osób ze stanami przedcukrzycowymi oraz u osób znajdujących się w kręgu zagrożonych tą właśnie chorobą.
Do grona osób szczególnie zagrożonych cukrzycą zaliczamy cierpiących na nadciśnienie, chorobą niedokrwienną serca, osoby z nadwagą lub otyłe oraz tych u których stwierdzono zbyt wysoki poziom cholesterolu. Wszyscy Ci, którzy są już chorzy na cukrzycą dowolnego typu lub są nią zagrożeni powinni uprawiać taką formę aktywności fizycznej, która z jednej strony sprawi im przyjemność lecz co ważne nie będzie stanowiła zagrożenia dla ich zdrowia. Polecane szczególnie są spacery, marsze, jazda rowerem, pływanie, łyżwiarstwo oraz gry i zabawy ruchowe takie jak siatkówka, badminton. Są to zatem aktywności, które angażują wiele partii mięśniowych naszego organizmu, a w szczególności mięśnie nóg. Polskie Towarzystwo Diabetologiczne zaleca by wszyscy leczeni insulina, oraz osoby z cukrzycą typu 2, starsze oraz otyłe, 5 razy w tygodniu odbywały 30 minutowy spacer. To naprawdę niewielki wysiłek, który może zdziałać bardzo wiele dobrego dla naszego organizmu.
Diabetycy powinni jednak uważać na statyczny wysiłek fizyczny oraz taki który obciąża głównie górne partie mięśni. Wymienia się tutaj takie dyscypliny jak wioślarstwo czy kulturystykę.

Polskie Towarzystwo Diabetologiczne zaleca by 5 razy w tygodniu odbywać 30 minutowe spacery.


Skoro wiemy zatem czego unikać, skupmy się nad tym co daje nam diabetykom wysiłek fizyczny. Główne zalety to poprawa sprawności mięśni, poprawa ogólnej kondycji, lepsza przemiana materii, dotlenienie. Nikogo nie trzeba przekonywać, że to zalety. Któż z nas lubi zadyszkę po wchodzeniu na schody? Kto lubi paniczne łapanie oddechu zaraz po tym jak dogoni uciekający tramwaj lub autobus? Chyba nikt... Ruch, wysiłek mięśni ma oprócz tych wymienionych jeszcze więcej dobrego do zaoferowania. Między innymi reguluje i dobroczynnie wpływa na gospodarkę hormonami w naszym organizmie. Przy cukrzycy, bez względu na typ szczególnie istotne jest to co dzieje się z insuliną. Ruch  istotnie wpływa na uwrażliwienie organizmu na insulinę oraz znacząco obniża poziom cukru we krwi.

Ruch istotnie wpływa na uwrażliwienie organizmu na insulinę oraz obniża poziom cukru we krwi.


Utrata wagi dzięki wysiłkowi fizycznemu jest nieoceniona dla osób z nadwagą lub otyłych. Ruch umożliwia chudnięcie w sposób efektywny, ale i taki który nie będzie skutkował efektem "jojo", często występującym przy stosowaniu różnego rodzaju "cudownych diet". Zakładając, że trzymamy się zasad racjonalnego żywienia a przez lekarzy diabetologów często nazywanych "dietą" ćwicząc zaledwie 30 minut 3 razy w tygodniu możemy liczyć na utratę 1000 - 1400 kcal. Tutaj przykład z bieganiem. 36 minutowy bieg na dystansie 5 kilometrów wolnym spokojnym tempem to 460 kcal, 10 kilometrowy bieg to już blisko 1000 kcal, natomiast pokonanie prawie 15 kilometrów będzie nas kosztowało ponad 1300 kcal. Przebiegając zatem 15 kilometrów spalamy tyle co po tygodniowym spacerowaniu, jednak robimy to za jednym zamachem. Biorąc pod uwagę iż co drugi dzień należy zrobić przerwę regeneracyjną łatwo policzyć, że biegając na takim dystansie 4 razy w tygodniu spalamy 5200 kcal. To oznacza, że w ciągu tygodnia "zgubimy" blisko kilograma wagi. Zachęcające? Myślę, że dla wszystkich szukających zdrowego sposobu na redukcję wagi będzie to dobry pomysł.

Zwolnijmy jednak na moment. Diabetycy niestety dość często cierpią z powodu chorób serca lub nadciśnienia tętniczego, co z kolei w naszej grupie jest najczęstszą przyczyną zawału i zgonów. Istnieje jednak bardzo wiele badań, które wskazują na to, że umiarkowany i rozsądny wysiłek prowadzi do poprawienia ukrwienia serca, powstawania nowych naczyń w sercu, zwolnienia tętna, obniżenia ciśnienia. Zwiększa to efektywność pracy serca bez nadmiernego obciążania go. Pamiętać należy, że taki wpływ ma umiarkowany i regularny wysiłek. Przypadkowe, okazjonalne i duże obciążenia mogą bowiem prowadzić do niebezpiecznego wzrostu ciśnienia, niedokrwienia a nawet zawału mięśnia sercowego. Dlatego, zaczynać należy od lekkiego biegania, stopniowo zwiększając czas i tempo biegania, ale dopiero wtedy gdy nasz organizm przyzwyczai się do dotychczasowego obciążenia.
Ważne jest by osoby z cukrzycą konsultowały swoje treningi z lekarzem prowadzącym.

Unikaj wysiłku fizycznego przy wysokich poziomach cukru. Szacuje się, że przy glikemi powyżej 250 mg/dl nie powinno się podejmować aktywności. Ja odradzam to już powyżej 180 mg/dl.


Są jednak takie momenty kiedy najlepiej powstrzymać się od wysiłku. Jedną z takich sytuacji jest wysoki poziom cukru we krwi przekraczający 250-300 mg/dl. nawet wówczas gdy czujemy się dobrze. Z własnego doświadczenia wiem, że bieganie już przy glikemii powyżej 180 mg/dl może kończyć się kwasicą ketonową. Choć aktywność fizyczna prowadzi do obniżenia poziomu cukru we krwi to w przypadku wysokich wyjściowych wartości ze względu na złożoność gospodarki cukrami w organizmie efekt może być zupełnie odmienny, a skutki niebezpieczne dla organizmu. Przed rozpoczęciem biegania lub innego wysiłku należy oznaczać poziom cukru a dalsze postępowanie trzeba uzależnić od dwóch czynników. Uzyskanego wyniku oraz planowanego wysiłku - w przypadku biegu bierzemy pod uwagę dystans i tempo w jakim zamierzamy biec.

Nie ma róży bez kolców. U chorych na cukrzycę występują "powikłania" wysiłku fizycznego. Choć brzmi to groźnie nie chodzi tu o straszenie, a o zwrócenie uwagi na mogące wystąpić niedogodności.
Główny i najczęściej występujący problem to hipoglikemie. Zwykle są to spadki do poziomi ok 50 mg/dl, choć czasami spadki potrafią być niższe. Mój najniższy stan po biegu to 43 mg/dl. Tak jak w moim przypadku najczęściej incydenty hipoglikemii zdarzają się po długotrwałych i intensywnych biegach. Natomiast przy krótkich i bardzo intensywnym wysiłku sytuacja będzie odwrotna. Ze względu na większe zapotrzebowanie energetyczne organizmu w krótkim czasie uwalniane do krwi będą zapasy glukozy zgromadzone w wątrobie i mięśniach co będzie skutkowało podwyższonym poziomem cukru we krwi.

Diabetycy powinni uprawiać sport lub choćby umierkowany wysiłek. Warunkiem jednak jest regularność i brak przesady w podwjmowanych wktywnościach. Zawsze jednak warto konsultować swoje działania z lekarzem prowadzącym.


Przy wysiłku umiarkowanym lecz długotrwałym istotne jest monitorowanie poziomu cukru we krwi. Nie jest to zbyt wygodne i dość trudne np w trakcie długich biegów ulicznych takich jak maratony lub półmaratony. Posiadanie przy sobie glukometru, insuliny i glukozy w trakcie zawodów nie jest rozwiązaniem optymalnym, lecz w naszym przypadku (diabetyków) jest nieuniknione.
Z mojego doświadczenia wynika, że mierzyć glikemię należy mniej więcej co 10 kilometrów podczas biegu i w zależności od wskazań odpowiednio postępować. Diabetycy muszą pamiętać, że na trasie biegu nie wystarczy jedynie uzupełnić niedoboru cukru. Czasem będzie potrzebne również podanie insuliny do przyjętej glukozy. Co prawda przyjęcie porcji glukozy podczas biegu uzupełni jej braki we krwi jednak bez udziału insuliny nasz organizm nie będzie mógł korzystać z dostarczonej w ten sposób energii. Na dystansach do 10 kilometrów z czasem nauczyć się można odpowiedniego przygotowania przed biegiem. Mnie zazwyczaj wystarcza pomiar glikemii, porcja łatwo przyswajalnej glukozy w postaci płynu izotonicznego (ok 4,5 WW) oraz insulina - zazwyczaj jest to ok 3 jednostek. (Tak postępuję w momencie gdy startuję z cukrem na poziomie 90-100 mg/dl w przypadku niższej lub wyższej glikemii postępowanie musi ulec modyfikacji).

Aktywność fizyczna w cukrzycy nie zwalnia od badania poziomu cukru. Wręcz przeciwnie, jest powodem dla którego powinno się robić to częściej by mieć pewność, że robimy coś dobrego dla naszego zdrowia, a nie narażamy się na przykrości lub niebezpieczeństwo!


Co mnie dało bieganie z cukrzycą? Oprócz niewątpliwej poprawy kondycji, samopoczucia i sprawności zauważyłem, że o wiele łatwiej jest utrzymywać cukrzycę w ryzach. Znacząco poprawiło się u mnie wyrównanie cukrzycy. Łatwiej jest mi utrzymać odpowiedni poziom glikemii. Również poziom hemoglobiny glikowanej utrzymuje się u mnie obecnie na poziomie 5,4 - dla porównania przed rozpoczęciem biegania z trudem mieściłem się miedzy 8 a 9. Zatem warto się ruszać, warto poszukać odrobiny czasu na czynne spędzanie wolnych chwil.

7 mar 2013

Nadrabiam formę (Trening 55)

Dzisiaj kolejny bieg. Najwyższy czas nadrobić stracone chwile. Dziś spokojna piąteczka, ale po wczorajszych 3 kilometrach mięśnie nad kolanami ciągną... Jednak okazuje się, że przerwa zrobiła swoje. Szczęśliwie jednak dziś mimo, iż miało być spokojnie okazało się, że było szybciej niż wczoraj. Różnica niezbyt duża ale jednak :) Piątka zaliczona - jutro dzień przerwy na regenerację.

TRENING (55)

Dystans 5,2km   czas: 36,03min   Średni czas na 1 km - 6:54 min

PRZED BIEGIEM

Glikemia 148 mg/dl  + insulina 3j
Ponieważ dziś zaczynam z podwyższonym cukrem aplikuję jedynie insulinę.

PO BIEGU

Glikemia 76 mg/dl
Godzinę po zakończonym biegu glikemia wzrasta nieznacznie do 82 mg/dl

Zaczynam poważnie myśleć o marcowym półmaratonie.
Przez całą tą przerwę kondycja spadła, a bieg zbliża się nieubłaganie.
Na ostateczną decyzję jest jeszcze troszkę czasu, myślę jednak że nie będę musiał rezygnować z udziału w Półmaratonie Warszawskim.

6 mar 2013

Powrót z rozgrzewką (Trening 54)

Witam wszystkich po sporej przerwie w pisaniu. W bieganiu niestety również. Przerwa spowodowana zawirowaniami w życiu zawodowym i niestety zdrowotnym. Zdrowie najbardziej ucierpiało na zimowych przeziębieniach - wywoływanych raz po raz przez świństwa przywlekane z przedszkola przez naszego syna. Sprawy zawodowe w końcu wyprostowane i na dobrej drodze. Życzcie mi się powodzenia - przyda się.

Teraz bieganie. Wszystkie powyższe sprawy wymusiły przerwę. Jak się dzisiaj okazało nie wyszła ona na dobre, niestety była nieunikniona. Jak jak już kilka krotnie pisałem nie bardzo daje się zabiegać problemy - to kiepska recepta na motywację do biegania. Ja natomiast chcę by bieganie oprócz walorów zdrowotnych dawało mi przyjemność i odprężenie. Dlatego podjąłem decyzję, iż najpierw rozwiążę swoje problemy, a potem wrócę do biegania.

Dzisiaj pobiegłem pierwsze 3 kilometry po przerwie. Nic wielkiego ale nogi nad kolanami ciągną. W sumie to bardzo przyjemne uczucie :) Te 3 kilometry to malutka rozgrzewka, a zarazem sprawdzian co stało się przez ten "nie biegany" czas. Stało się sporo. Mięśnie się zastały, przybył kilogram czy dwa. Teraz troszkę ciężkiej pracy mnie czeka.

TRENING (54) 

Dystans 3,1km   czas: 22,07min   Średni czas na 1 km - 7:04 min

PRZED BIEGIEM

Glikemia 83 mg/dl + 4,5WW (isostar) + insulina 4j

PO BIEGU

Glikemia 98 mg/dl

Bieg odbył się na bieżni bardzo spokojnie. Miała to być rozgrzewka po przerwie i sprawdzenie kondycji. Jakoś wyjątkowo dobrze nie jest - tragedii również nie ma.

W ostatnim czasie otrzymałem sporo maili od osób z cukrzycą, które zaczynają biegać.
Brawo! Mam nadzieję, że będzie nas co raz więcej. Powodzenia wszystkim, którzy podejmują wysiłek i chcą czuć się lepiej nie tylko dzięki lekom.